Lekarze w klinice są wykwalifikowani i mówią dobrze po angielsku. Jednak organizacja leczenia, w tym koordynatorzy i tłumacze, już po przyjeździe do Indii, jest ogromnym minusem całego procesu. Po prostu ogromnym. Oczekiwanie na wszystko wszędzie trwa godzinami, a nawet dniami, brak odpowiednich informacji, fatalny akcent w języku rosyjskim, przez co łatwo zrozumieć coś zupełnie odwrotnie, brak znajomości terminologii medycznej - potrafią przetłumaczyć jedynie codzienne sytuacje. Towarzyszyłam mamie w leczeniu, znam trochę angielski, więc dzięki temu nieco przyspieszałam proces. Nie radzę jechać samemu, znajdźcie opiekuna, jeśli inne kraje nie pasują do budżetu leczenia. Jeśli ktoś jedzie sam lub opiekun nie zna angielskiego, proces popsuje wam nerwy. Same badania i leczenie, chirurgia, wszystko prowadzone jest na odpowiednim poziomie. Ale do umiejętności zorganizowania wszystkiego bezstresowo dla pacjenta, to jeszcze BLK ma daleką drogę. Nie wiem, jak jest w innych klinikach w Indiach, myślę, że podobnie. Tłumacze są różni, ale problemy identyczne. I tak jest chyba w całym kraju. Ale jeśli nie ma innego wyjścia, można powierzyć swoje zdrowie miejscowym lekarzom. W szpitalu dobrze karmią zarówno pacjenta, jak i towarzysza. Pokoje, niezależnie od ilości osób, izolują pacjenta zasłonami na obwodzie, widzi was tylko personel, ale pamiętajcie, że wieloosobowe sale są bardzo hałaśliwe. Ktoś modli się po arabsku na całą salę, ktoś śpiewa piosenki, ktoś gra w grę z efektami dźwiękowymi, kto inny krzyczy przez telefon, bo i tak nie ma ciszy, jęki cierpiących ludzi są wszechobecne... nikt nie zwraca uwagi na niewyłączone telefony, głośne rozmowy i inne nieodpowiednie zachowania.